Trzy dekady temu, 13 grudnia, miało miejsce pewne wydarzenie. Wydarzenie, które po tylu latach nie doczekało się oceny, wydarzenie, w stosunku do którego społeczeństwo odnosi się w różnoraki sposób. Czemu tak jest?...
Wydawać się może, że ograniczanie swobód obywatelskich, polowanie na rosnącą w siłę opozycję to wykroczenia, które łatwo poddać jednoznacznej ocenie. Wysyłanie czołgów na swoich obywateli jest czymś okropnym, niehumanitarnym, podstępnym – nie świadczy dobrze o rządzących. Jednak dla części społeczeństwa stan wojenny jest utożsamiany z „mniejszym złem”, a osoby go wprowadzające są uznawane za bohaterów, a wręcz za budowniczych polskiej demokracji. Cóż za ironia, niedorzeczność…
Gen. Wojciech Jaruzelski, główny autor stanu wojennego, przez szereg lat wmawiał ludziom, że podjęty przez niego krok był konieczny, że gdyby nie ruch z jego strony, Moskwa rozprawiłaby się sama z Polską. Przecież na granicy stać miały radzieckie czołgi, gotowe w każdej chwili wkroczyć na polską ziemię. W tych zapewnieniach, że stan wojenny był zły, ale tak naprawdę był dobry, utwierdza część społeczeństwa medium, któremu patronuje Adam Michnik. Jego słynne „Odpieprzcie się od Generała” najkrócej i najdobitniej określa lansowane przez „Gazetę Wyborczą” stanowisko, że gen. Jaruzelski nie jest niczemu winny. Podkreślał to w swej książce „Michnikowszczyzna. Zapis choroby” Rafał Ziemkiewicz – dość obrazowo przedstawił rolę gazety Michnika w kształtowaniu wiedzy Polaków na temat wspomnianego wydarzenia. Najpopularniejszy dziennik w Polsce, pismo inteligencji, potrafił dnia 13 grudnia, przywołując wprowadzenie stanu wojennego, ubolewać nad losem służb, które to marzły, cierpiały niedogodności w związku z decyzją gen. Jaruzelskiego. Straszne, ich los był dużo gorszy niż osób zaangażowanych w działalność opozycyjną, których szykanowano, więziono, bito… One miały to „szczęście”, że nie marzły…
Stan wojenny wcale nie był mniejszym złem – osoby, które tylko mają ochotę sięgnąć po naukowe opracowania z tamtego okresu, wiedzą, że interwencja Moskwy nie była możliwa. Były to czyste mrzonki, próba usprawiedliwienia swoich haniebnych czynów. W grudniu 1981 roku po raz kolejny komunistyczna władza pokazała, że nie waha się użyć siły w stosunku do swych obywateli, zwłaszcza w obliczu rosnącego niezadowolenia społecznego oraz coraz bardziej niewygodnej „Solidarności”…
Gen. Jaruzelski, co warto zaznaczyć, nigdy nie był i nie będzie bohaterem – nie ma prawa rościć pretensji do takiego tytułu, takim zaszczytem nie powinny go obdarzać wpływowe media. Jaruzelski nie był żadnym budowniczym polskiej demokracji – przemiany, jakie dokonały się w toku okrągłostołowych porozumień, były dziejową koniecznością a nie wkładem generała. Autor stanu wojennego był za to typowym aparatczykiem, który swą karierę związał z komunistycznym establishmentem. Szedł po trupach do władzy, brał udział w „odżydzaniu” armii, kłaniał się w pas Moskwie. Był człowiekiem tchórzliwym, co uwidacznia jego zachowanie podczas pogrzebu jednego ze swoich rodziców – Jaruzelski nie wszedł do kościoła, stał poza nim. Uznał, że uczestnictwo w nabożeństwie źle będzie źle ocenione przez partię. Jeśli takich mamy mieć bohaterów, to jednak lepiej ich nie mieć w ogóle…
13 grudnia 1981 r. to data ważna, o której nie możemy zapominać. Pamiętajmy o tym zamachu na polską wolność, o czołgach, które wtedy poruszały się po ulicach miast, o godzinach policyjnych… Pamiętajmy, że wtedy nie posiadaliśmy suwerenności i każda próba jej odzyskania spotykała się z brutalnym odzewem ze strony komunistycznych władz. A stan wojenny był najbardziej wyrazistym tego przykładem…
Dawid Rydzyński
W dziale "Warto zobaczyć" film o gen. Jaruzelskim "Towarzysz Generał" (kliknij w tytuł by przejść do filmu)